Bo najważniejsze to nie poddawać się...
Po 4 miesiącach walki z usuwaniem skutków powodzi i wyremontowaniu domu rodziców powracamy do naszej budowy. (Wrzesień-Październik)
Zakasane rękawy, głowa do góry i mury rosną.
Każdą jedną cegiełkę szorujemy z tego błota, wszystkie deski, krokwie i łaty tak samo myjemy to czysta. Co prawda jest przy tym sporo roboty, ale cóż poradzić. Gdyby nie powódź dom już dawno by stał, ale nie ma co płakć, przed zimą zdążymy. Chyba!
Widoczek na salon.
Front budynku. Po prawej okno kuchenne, po lewej łazienkowe. W oknie tablica budowlana, żeby było zgodnie z literą prawa.
Przjście z jadalni do kuchni.
A to wykusz w jadalni.
A tu już widać poddasze. Nasi murarze się uwijają jak tylko mogą, by zdążyć przed zimą przykryć budynek.